Gdy w kalendarzu pojawia się wrzesień, zaczynam dostrzegać zmiany w powietrzu. Zastanawiam się, czy to liście zmieniają kolor, czy to ja zaczynam odczuwać wpływ tej pory roku na swoje samopoczucie. Często w tym czasie mam wrażenie, że chandra staje się moim stałym towarzyszem. Jest coś przygnębiającego w krótszych dniach i coraz chłodniejszym powietrzu. Dlatego zdecydowałem się na małą refleksję nad tym, jak jesień wpływa na moje życie i czego jestem w stanie się nauczyć z tych doświadczeń.
Jednym z pierwszych sygnałów, które wskazują na nadchodzącą jesień, jest dla mnie naturalna chęć do zaszycia się w domowym zaciszu. To uczucie, kiedy przytulam się do ulubionego koca i piję gorącą herbatę, jest miłe, ale potrafi szybko przerodzić się w apatię. Czuję, że w obliczu ciemności odnajduję pewną formę melancholii, która sprawia, że w pewnym momencie mam ochotę zamknąć się w sobie. Ostatnio zaczynam dostrzegać, że takie stany emocjonalne nie są wcale wyjątkiem. Zaczynam wprowadzać w życie drobne rytuały, które pomagają mi przetrwać te cięższe chwile. Na przykład, staram się codziennie wychodzić na krótki spacer. Nawet krótki kontakt ze słońcem i świeżym powietrzem potrafi przynieść ulgę.
Oprócz spacerów, zauważam, że aromaterapia staje się moim sprzymierzeńcem. Wszelkie zapachy, które przywołują wspomnienia letnich dni, przynoszą mi ulgę. Zapalam świece o zapachu wanilii czy cytrusów, co pozwala mi na chwilę oderwać się od przygnębiających myśli. Czasem odtwarzam też ulubioną muzykę, która dodaje mi energii i radości. W ten sposób mogę walczyć z wrażeniem osamotnienia. Rytuały tworzenia przytulnej atmosfery w moim domu stają się stałym punktem w jesienne wieczory.
Co więcej, chciałbym zwrócić uwagę na to, jak ważne jest, aby rozmawiać o naszych emocjach. W miarę jak moje doświadczenia z depresją zaczynają przeplatać się z uczuciami takimi jak chandra, potrzebuję dzielić się tym z innymi. Kiedy się otwieram, odkrywam, że nie jestem sam w tym zmaganiu. Moje przyjaciółki i przyjaciele również przeżywają podobne momenty. Przykładem może być ostatnia rozmowa z jedną z bliskich mi osób, która wyznała, że także czuje się przytłoczona zmianami pory roku. To daje pewną ulgę, gdy możemy wspólnie omówić, co nam pomaga w takich chwilach.
W kontekście walki z jesienną chandry nie mogę pominąć również sztuki i kreatywności. Odkryłem, że tworzenie różnych form artystycznych, jak malarstwo czy pisanie, przynosi mi nie tylko radość, ale także oddech w ciężkich chwilach. Zaczynam dostrzegać, że poprzez wyrażanie siebie mogę lepiej zrozumieć swoje emocje. Czasem w chwilach największego zamieszania szukam inspiracji w naturze, malując pejzaże, które oddają moją rzeczywistość. Tego rodzaju aktywności są dla mnie nie tylko terapeutyczne, ale też stają się sposobem na znalezienie wewnętrznego spokoju.
Podsumowując, jesień przynosi ze sobą wyzwania, ale też możliwości do refleksji i wzrostu. W miarę jak staję w obliczu chandry i depresji, odkrywam, że najważniejszą bronią w walce z nimi jest zrozumienie samego siebie. Spaceruję, rozmawiam, tworzę i staram się jet nie zatracić w myślach o zimnej porze roku. Każda drobna czynność, która wzmaga pozytywne emocje, staje się dla mnie przypomnieniem, że każda pora roku ma swoje piękno i warto dostrzegać je, nawet w największym przygnębieniu. W końcu walka z emocjami jest częścią życia, a my obdarzeni jesteśmy wewnętrzną siłą, aby stawić jej czoła. Na pewno będą jeszcze trudne chwile, ale każda z nich uczy mnie czegoś nowego i daje mi siłę na kolejne dni.
Dodaj Komentarz